W korporacjach coraz modniejsze jest ustanawianie roli oficjalnego „kumpla” (ang. buddy) przy tzw. onboardingu nowych pracowników. Potrzeba jest oczywista: pełna aklimatyzacja nowozatrudnionego w firmie może trwać kilka miesięcy, a na dzisiejszym rynku pracy to już nie tylko pracodawca chce sprawdzić pracownika (np. poprzez zatrudnianie na okres próbny). Również podwładny patrzy, czy firma spełnia jego nie tylko płacowe i socjalne potrzeby. A jeśli po kilku tygodniach nie czuje w firmie np. przyjaznej mu atmosfery, to nie waha się szukać nowej pracy.

Tak więc cel stawiany przed „office buddym” jest prosty: sprawić, by nowy pracownik jak najszybciej poczuł się w firmie dobrze i nie czuł się zagubiony. Dlaczego? Żeby nie myślał o zmianie pracy, ale widział siebie w firmie na dłużej. Wtedy też jak najszybciej będzie pracował efektywnie. A gdyby miał problem czy wątpliwości, by nie wahał się iść po radę do życzliwego mu firmowego „kumpla”. Bo właśnie on od pierwszych dni pracy „nowego” ułatwia mu poruszanie się w nowym środowisku.

Działy HR z branży IT, korporacyjnego consultingu czy turkusowych organizacji prześcigają się w pomysłach, jakim bonusem albo przywilejem „kupić” sympatię nowego pracownika i ułatwić „buddy’emu” nawiązanie kumpelskich relacji. Może to być drobiazg w postaci firmowego kubka z nadrukowanym imieniem nowozatrudnionego, powitalny giftback, czy też darmowe bony na wspólną kawę lub lunch w firmowej kantynie. Ale też i nowoczesne formy „wyjazdu integracyjnego” czyli organizowanie introduction days/weeks wspartych coraz modniejszą grywalizacją.

Fajnie to brzmi w środowisku biurowym. Tutaj pracownicy mają czas na rozmowy i okazje do nieformalnych spotykań w trakcie wykonywania pracy, której tempa nie wyznacza plan produkcyjny.

Czy więc firmowy kumpel ma szanse wspomóc pracownika pracującego na hali produkcyjnej lub w dużym magazynie? 

Na pewno w środowisku produkcyjnym ta rola jest dużo trudniejsza, a też najczęściej wachlarz bonusów jest dużo mniejszy niż w biurach. Tym bardziej więc wsparcie „kumpla” może być cenniejsze. Jeśli firma produkcyjna „zapomina” o nowym pracowniku tuż po zaliczeniu przez niego szkolenia z zakresu BHP, udzieleniu instruktażu stanowiskowego i przekazaniu niezbędnych narzędzi do pracy, to jest duże ryzyko wzmocnienia pracowniczej rotacji.

Przekazanie nowozatrudnionego po prostu pod opiekę majstra, brygadzisty czy kierownika zmiany może ograniczyć ich wysiłek do jak najszybszego wyeksploatowania podwładnego poprzez kierowania go do wykonywania prac, których inni robić nie chcą.

Dość często można spotkać sytuacje, gdzie „starzy” pracownicy z niechęcią witają nowych w swoich zespołach. I mają ku temu powód: „nowi” na początku pracują mniej efektywnie, wymagają większej uwagi czy demonstrują – w ich ocenie – postawę roszczeniową. Dorzućmy do tego naturalne konflikty międzypokoleniowe czy obawy doświadczonych pracowników produkcyjnych przed zmianą. I mamy gotową receptę na szybkie zniechęcenie nowozatrudnionych do pracodawcy.

Czy rola firmowego „kumpla” to tylko nauczenie podstawowych zasad obowiązujących w firmie?

Zdecydowanie nie. Zadaniem „buddy’ego” nie jest ograniczenie się do szybkiego przekazania nowozatrudnionemu firmowych standardów. To raczej pomoc w adaptacji przez pierwsze nie tylko godziny i dni w nowej pracy, ale opieka trwająca tygodnie, a nawet miesiące. Tutaj więc rola opiekuna, który wspiera pracownika produkcyjnego przez pierwsze tygodnie pracy, jest jeszcze bardziej istotna.

Bądźmy szczerzy: to nie tylko pomoc w aklimatyzacji i poznaniu firmy „od kuchni’, ale też swoisty parasol ochronny przed nieprzychylnością tych, którzy nie chcą zbyt szybko wpuścić „młodego” do zgranego zespołu.

Adaptacja nowych pracowników w firmie produkcyjnej powinna więc iść dwutorowo: instruktaż stanowiskowy czyli nauka, której celem jest sprawienie, by pracownik pracował jak najlepiej jakościowo, efektywnie i przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa. W tym samym czasie powinien coraz bardziej z innymi pracownikami – a więc też i pracodawcą – się utożsamiać. Czuć się w firmie po prostu dobrze. Co ciekawe, rozwój jednego procesu mocno wpływa na drugi: im lepiej pracownik radzi sobie z wykonywanie nowej pracy, tym lepiej czuje się w firmie. A lepsza atmosfera wpływa na chęć i efektywność nauki. I niestety, działa to też odwrotnie: brak aklimatyzacji i zła atmosfera w otoczeniu pracownika mocno wpływa na jego chęć i zaangażowanie w naukę i pracę. A słabe przygotowanie do wykonywania zadań demotywuje pracownika i osłabia jego utożsamianie się z pracą i firmą.

I dlatego już nie wystarczy w firmie sprawny instruktor i sprawiedliwy przełożony, ale potrzebny jest też firmowy „kumpel”.

ZOBACZ TEŻ

Szkolenie Adaptacja i wdrażanie do nowej pracy metodą TWI